Jeśli dziś środa, to powinniśmy pokazać jakiegoś rudzielca, ale przez te parę miesięcy absencji wyszliśmy chyba nieco z wprawy, bo nie możemy znaleźć żadnego w stosownej wersji bożonarodzeniowej – co innego brodacze, tych w bród, ale u nas też, więc się wyłamiemy…
Zamiast tego – kącik muzyczny. O Jessie Ware słyszeli pewnie wszyscy, przynajmniej od kiedy w nieodzownych od listopada podsumowaniach AD 2012 jej Devotion przoduje wśród albumowych debiutów. Może więc z niejakim opóźnieniem, ale przegapić Jessie coraz trudniej.
Nie brak i takich, którzy „Sade XXI wieku” znają aż za dobrze, a kawałki z płyty zdążyły im się już do znudzenia osłuchać. Miło więc, że cierpkogłosa wokalistka nie spoczęła na laurach, i jeszcze przed końcem roku przygotowała dwie kolejne, niespodziankowe produkcje. Najpierw do internetu trafił owoc współpracy z debiutującym duetem japońskich nastolatków, BenZel, któremu pięknie zaśpiewała cover piosenki r’n’b z roku 1994:
[youtube https://www.youtube.com/watch?v=yXJl5Gf05zg?rel=0&w=560&h=315]
Oczywiście, Japończycy nie byliby sobą, gdyby oficjalne wideo nie było nieco irrelewantne.
Tuż przed świętami zaś wokalistka pojawiła się gościnnie w innej pracy zbiorowej, o zupełnie innym klimacie, na najnowszym singlu Katy B i Geeneusa, Aliyah:
[soundcloud url=”https://api.soundcloud.com/tracks/70197127″ params=”color=#ff5500&auto_play=false&hide_related=false&show_comments=true&show_user=true&show_reposts=false&show_teaser=true&visual=true” width=”100%” height=”300″ iframe=”true” /]
Jak dla nas, Jessie sprawdza się w obu wydaniach i każde dźwięki potrafi pięknie uszlachetnia. Przy If you love me można się stosownie (niemal odświętnie) rozrzewnić, do dudniących basów Aliyah bardzo efektywnie się maszeruje przez miasto w poszukiwaniu prezentów, nawet w najgorszym śniegu.
Byle do wiosny, bo w marcu Jessie znów przyjeżdża śpiewać do Warszawy…