[Post archiwalny, zawierający odnośniki i podlinkowane elementy, z których część nie jest już dostępna w sieci.]
QueerPop – teraz także na Google+
Syndrom lata ani chybi, bo po przejrzeniu fejsowych wrzutek z tygodnia dochodzimy do konstatacji, że na QP nastał sezon ogórkowy, co bynajmniej nie znaczy, że nic się nie dzieje.
Zmęczyliśmy się chyba linkowaniem do polityki, której dość wszędzie wokół i do znalezienia bez trudu. Dostaliśmy jednak dzisiaj w tej kwestii dyskretne napomnienie – powoli doszliśmy bowiem do etapu, kiedy nasi fani, zniecierpliwieni brakiem interesujących ich tematów, wrzucają je na naszej tablicy sami. Obiecujemy więc poprawę w tym względzie.
Na swoje usprawiedliwienie mamy jedynie inaugurację konta na platformie Google+, osławionym anty-fejsbuku (zwanym pieszczotliwie gie-plus), chwilowo w stadium raczkującym, więc niewiele się tam dzieje. Ze dwa popołudnia zajęło nam przedyskutowywanie z innymi użytkownikami wad i zalet jednego i drugiego (w wyniku czego obwołani zostaliśmy hejterami).
Póki co G+ z klucza ruguje profile firmowe (ponoć oficjalnie wprowadzi je jesienią), więc już raz QP został na platformie zawieszony, niemniej działamy: kto ma konto, znajdzie nas tutaj.
QueerPop teraz także na Flavors.me
Dla tych, którzy nie zauważyli pojawienia się wielokolorowego kwadracika w górnym rogu naszej strony, bądź nie odważyli się/nie pomyśleli w niego kliknąć, donosimy, że uruchomiliśmy także profil na serwisie Flavors.me, który zestawia najświeższe wpisy z twittera oraz ulubione pliki z różnych serwisów (w naszym wypadku: vimeo, youtube, soundcloud i flickr). Kto więc ciekaw, co tam ostatnio gdzie polubiliśmy, znajdzie to teraz w jednym miejscu. Warto zajrzeć, zważywszy, jak niewiele z tego trafia tutaj, czy nawet na FB. Nie ma za co
Zanim się zorientowaliśmy, wciągnęło nas też wykazywanie, dlaczego tak bardzo rozczarował nas film Debiutanci – od ostatniej wspominki nasze zdanie tylko się umocniło. I znów – po wielogodzinnych elaboratach – uznani zostaliśmy za hejterów, więc chyba jednak coś w tym jest.
Dla relaksu oraz w zachwycie jeden cały wieczór zaś przesiedzieliśmy na balkonie, podziwiając burzowe widowisko nad stolicą.
W przerwach w zrzędzeniu na to i tamto, i wszystko inne, zdążyliśmy donieść o następujących pierdołach:
- Kozak buja się i skacze w metrze czyli urocza wstawka na poły taneczna.
- Z archiwum kina klasy Z: szaleni motocykliści na swoich queerowych maszynach – The Pink Angels (1971).
- Debiutanci już w kinach – okiem red. Urbaniaka w WAW, oraz w dwugłosie recenzentów Rzepy.
- Pierwsza zajawka Meryl Streep w roli Margaret Thatcher. Absoljutli.
- Jak bogowie z morskiej piany – jutubowy zwiastun jakiegoś festiwalu na jakiejś gorącej plaży.
- The Lavender Scare – zwiastun dokumentu o politycznym polowaniu na gejowskie czarownice w latach 50. w USA.
- Boska Tilda S. na okładce oraz w sesji dla magazynu W.
- Co modele wyprawiają na wybiegach po godzinach, czyli brykanie w klipie zza kulis pewnej sesji.
- Ojciec jest matką, a syn robotem – czyli gry wyobraźnią w absurdalnej reklamie Vividentu.
- O homiczych małżeństwach czasem bywa roztropnie nawet na Salonie24.
Jak zwykle trochę też było muzyki:
- Warto się przyjrzeć: Penguin Prison – Fair Warning.
- Uroczy Matt Alber znów gościnnie i tanecznie w przeróbce hitu EBTG – Missing. Za deckami Saul Ruiz.
- Była Barbra Streisand, jest Arnold czyli urok archwialiów w klipie do kawałka Luke’a Million.
- Rufus W. uruchamia interaktywną oś czasu swojej kariery, do której każdy może dorzucić swoje trzy grosze.
- Madox wpada w madonnowe nastroje w nowym klipie, On and On.
- Sufjan Stevens w animowanym klipie – Get Real, Get Right.
- Balkan Electrique, Dwa słońca, czyli wspomnienie gejowskiego klipu z lat 1990.
- Romantycznie i uniwersalnie: The Weepies – Be My Honeypie.
Jako teledysk tygodnia pokażemy alternatywną (niezależną) wersję klipu do The Edge of Glory Lady G. W pierwszym odruchu próbowaliśmy wyłączyć muzykę zastanawiając się, czemu do cholery ktoś nakręcił tak miłą etiudkę akurat do tego kawałka, potem jednak jakoś się nam nawet wszystko ze sobą skomponowało:
Dlaczego ta wersja jest pod każdym względem lepsza od oryginału, nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć…