Line Renaud na okładce płyty Buona Sera z 1958 r. przerobionej nieco na potrzeby tego posta
Dziś nawracamy do prehistorii teledysku, która sięga – tak, tak! – lat 40. ubiegłego stulecia za sprawą urządzeń o wdzięcznych nazwach Panoram Visual Jukebox, Color-Sonic czy Scopitone. Wszystkie one były odpowiednikami szaf grających, tyle że zamiast odtwarzać płyty, wyświetlały filmiki nakręcone do utworów muzycznych, zarejestrowane na taśmie 16mm. Dziś rzekłoby się: klipy.
O ile pierwsze wymienione maszyny powstały w Ameryce, to Scopitone były domeną Europejską – wywodzą się z Francji, popularność zyskały w Niemczech, Anglii i wreszcie – w USA. We Włoszech funkcjonały konkurencyjne szafy Cinebox/Colorama, jednak z uwagi na dominującą popularność nazwa scopitone funkcjonuje dziś dla określenia wszelkich produkcji tego rodzaju.
2,5-, maksymalnie 3-minutowe filmiki osadzane były często w sielskich lub egzotycznych sceneriach (dużo świeżego powietrza, słońca i odsłoniętych ciał lub kolorowe, papierowe dekoracje w studio), i zaludniane ludźmi bez szczególnych życiowych trosk, poza właściwą stanom miłosnym nieprzepartą potrzebą kląskania i pląsania. W miarę możliwości koncentrowały się na odkrytych do granic ówczesnych możliwości powabach pań, wzdychających rzecz jasna do przystojnych młodzieńców w marynarkach lub golfach.
Zdarzało się jednak i miłe odwrócenie ról, co widać na przykładzie ubranej od stóp do głów Line Renaud, wokół której w rytm zapodanego hully-gully gną się powabnie chłopcy w kąpielówkach (jest rok 1963):
W archiwach scopitone znaleźć można produkcje z udziałem znamienitych wykonawców tamtych czasów, jak na przykład Françoise Hardy, Neil Sedaka, Sylvie Vartan, Drupi, Petula Clark, Nana Muskouri, Dalida, Johnny Hallyday, Procol Harum, Paul Anka, ponoć także Frank Sinatra, Dionne Warwick czy Vicky Leandros.
Przez ponad dekadę (ostatnie filmiki powstały w 1978 r.) scopitones wypracowały specyficzną stylistykę, hermetyczny świat, sztuczny entuzjazmem i kiczowatymi kolorami (teraz mocno już wyblakłymi). W szczytowym okresie popularności stały się tak powszechnym zjawiskiem kulturowym, że w słynnym eseju Susan Sontag z 1964 roku, zaliczone zostały do kanonu estetyki kampu, tuż obok lamp Tiffany’ego, damskich strojów z lat 20., komiksów o Flashu Gordonie, baletu i Marleny Dietrich.
I trudno się dziwić:
Ciekawych innych przykładów zapraszamy na blog poświęcony temu fenomenowi oraz do uważnego przeszukania przepastnych archiwów Youtube. Wprawdzie stworzona do innych celów, ale poniższa reklama nie kłamie aż tak bardzo: