Legalnej parady w Moskwie nie będzie (więc nie będzie jej zapewne wcale), co zasadniczo nie powinno nikogo dziwić, bo przecież zmiana burmistrza nie oznacza w Rosji zmiany podejścia. Postanowiliśmy zatem wyszukać jakieś pozytywne sygnały zza wschodniej granicy.
Przede wszystkim z początkiem lutego ruszyła w internecie kampania a-propos-hiv, po raz pierwszy skierowana bezpośrednio do rosyjskich gejów, pod znamiennym hasłem Доверяй и надевай! (czyli: zaufaj i zakładaj). Oto jedna z jutubek (druga jest bardziej jednoznaczna, ale też bardziej łopatologiczna):
Jako druga nawinęła nam się ostatnio piosnka pod wiele mówiącym tytułem Я не могу тебя терять (Nie mogę ciebie stracić) dinozaura rosyjskiej sceny, Borisa Moiseeva.
Niepokorne, artystyczne dziecko czasów komunizmu (urodził się w więzieniu i ukończył szkołę baletową), migrował po kolejnych republikach ZSRR – przy stopniu swojej ekstrawagancji nie bardzo potrafił wpasować się w najbardziej liberalne nawet wizje ówczesnej urawniłowki (już w młodości wydalony został z Konsomołu). Ciepły kąt znalazł w latach 70. u boku nie kogo innego, jak u carycy Ałły Pugaczowej, dla której tańczył ze swoją grupą baletową Expression.Potem wyjechał za granicę, dokazywał na scenach w USA i w telewizji RAI. Do Rosji wrócił – a jakże – po przewrocie 1989, i wtedy dopiero rozpoczął prawdziwą karierę sceniczną i popową w rodzimym kraju (ciekawych ciekawych szczegółów odsyłamy tutaj).
Linkowaliśmu już kiedyś do jednego z wcześniejszych jego sexy reklipów w satyrycznym programie ukraińskim, teraz czas na najnowszą propozycję muzyczną Borisa:
Cóż, że sam 'wokalista’ wygląda w tym klipie, jakby jego postać – zwłaszcza twarz – wygenerowana została komputerowo (vide fotka u góry posta), a muzyka reprezentuje typowy dla rosyjskiego popu poziom umcykalności, skoro Boris przejawia tak wyśmienity gust w doborze 'wykonawców’ do swojego klipu. Wszak fonię zawsze można wyłączyć…
Miłego weekedu!