Ostatni studenci wyjeżdżają do domów na ferie świąteczne. Na uniwerku Olaf jest jawnym gejem: w kampusie mieszka z swoim partnerem, Nathanem, i aktywnie działa w organizacjach LGBT. Tymczasem w domu wciąż jeszcze nie wyoutował w obawie przed reakcją nieco dziwacznej ale kochającej rodziny. Nie wie o tym nawet Nathan, który – gdy dowiaduje się, że rodzice zostawiają go na dwa tygodnie samego – postanawia zrobić swojemu chłopakowi niespodziankę i w Wigilię przyjeżdża z niezapowiedzianą wizytą. Na miejscu zastaje Olafa odmienionego, 'wyswatanego’ przez matkę z dawną przyjaciółką z sąsiedztwa.
zwiastun filmu
Ocena Queerpop ★★1/2
Skroma, niskobudżetowa, krzepiąca produkcja spod znaku 'rodzina jest najważniejsza, a w święta nikt nie powinien być sam’. Opowiastka wigilijna, osnuta na dylematach 22-letniego studenta, nieujawnionego przed rodzicami, do którego w Boże Narodzenie z niespodziewaną wizytą przyjeżdża jego chłopak. Nierówny poziom humoru i realizacji oraz schematyzm wydarzeń w dużym stopniu zrównoważony przyzwoitą grą aktorską, przyjemną muzyką i umującymi postaciami głównych bohaterów. Gejowskie kino familijne – równie przyjemne, co niezobowiązujące.



[kliknij ’czytaj więcej’, aby zobaczyć pełną recenzję, obszerną galerię fotosów i info o filmie]


Z Make the Yuletide Gay jest dokładnie ten sam problem, co z wszelkimi gwiazdkowymi, masowymi produkcjami, które w większości denerwują nadprogramem kiczu, słodyczy i dźwięków dzwoneczków, są przewidywalne do bólu i – poza wybitnymi wyjątkami – kończą się happy-endem. Z drugiej strony – mimo psioczenia na amerykanizację i komercjalizację Bożego Narodzenia oraz na instytucję świąt jako taką – wiele z tych filmów jest na tyle sprytnie przyrządzonych, że nie sposób się od nich oderwać: kicz hipnotyzuje, dylematy i tragedie miłych ludzi wzruszają, a szczęśliwe zaskoczenie poprawia humor.

Podstawowym atutem tego niewymagającego filmiku są nieźle zagrani główni bohaterowie: Olaf i Nathan są uroczą, gejowską parą, która zapewne ćwierkała by sobie w pokoiku w akademiku, nie gnębiona przez nikogo, gdyby nie święta (znamy, znamy!). Każdy z nich ma powody, by stresować się obowiązkowymi wizytami w domu, i w obu przypadkach jest to rodzina. Od momentu gdy został zdemaskowany jako gej, Nathan żyje z rodzicami na lodowatej stopie, Olaf zaś przeciwnie – jest kochany i hołubiony, tyle że w domu, gdzie nikt nie ma pojęcia o jego gejostwie. I chwilowo tak właśnie, kosztem maskarady, ma pozostać.
Nietrudno domyślić się, co wyniknie ze zderzenia ze sobą niczego nieświadomych, małomiasteczkowych rodziców, panicznie maskującego się homoseksualnego synka i zamieszania, jakie wywoła niespodziewaną wizytą jego chłopak, który na potrzeby świątecznej szopki udawać będzie musiał zwykłego współlokatora, przygarniętego, gdy jego własna rodzina pozostawi go samego w ten szczególny czas. Dorzućcie jeszcze dziewczynę z sąsiedztwa, z którą synek niegdyś chodził, a teraz matka swata ich na nowo – bez problemu wymyślicie całą resztę. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, i tu już bywa różnie.
Rodzice Olafa to niezła para freaków: wiecznie opalony zielem z własnej hodowli, brodaty tatuś o tubalnym głosie i nieustannie chichocząca, rubaszna mamusia, oboje w świątecznych szlafroczkach i sweterkach, tworzą parę na miarę Śniętego Mikołaja i trzepniętej Pani Mikołajowej, tyle że zapewne nie dla wszystkich strawną (jakim cudem ten facet jest wykładowcą czegokolwiek…?). Tymczasem to na ich postaciach opiera się konflikt komediowy – w świątecznym amoku zdają się zupełnie nie orientować w faktycznym stanie rzeczy. Niestety, humor oparty na dwuznaczności ich paplaniny nie zawsze bywa najświeższy i wysublimowany.
Fruwają więc dowcipy o tym, kto w piętrowym łóżku ląduja na górze, o strojeniu bobra, oraz mądrości życiowe, jak to facetowi do szczęścia wystarczy w ustach porządny kawał mięcha (na obiad). Młodzieńcy krygują się wobec uwag o relacjach damsko-męskich, a widzowie razem z nimi mają odczuwać perwersyjną satysfakcję – znają przecież prawdę. Podobnie jak swatana dziewczyna z sąsiedztwa, Abby, która natychmiast chłopaków rozszyfrowuje i staje się powierniczką ich problemów. Epizody z jej udziałem są najautentyczniejsze, prawdziwie współczesne wobec archaicznego slapstiku wokoło i dobitnie pokazują, że niewiele brakowało, by Make the Yuletide Gay stał się filmem naprawdę frapującym.
Na szczęście autentyczne pozostają dylematy głównych bohaterów, z ktorych każdy ma swoje racje: zarówno Nathan rozczarowany, że jego partner tak starannie chowa w szafie ich miłość, jak i Olaf, który pracując w organizacji pomocowej ma świadomość, czym – mimo pozorów wszechogarniającej rodzicielskiej akceptacji – grozić może coming out. Mimo starań obu stron narasta frustracja, a konfrontacja postaw staje się nieunikniona. Ostateczny efekt jest do przewidzenia (to przecież komedia rodzinna), a jednak przedtem pojawiają się realne rozterki, z którymi znakomita większość gejów i lesbijek nieraz bywa konfrontowana.
Koniec końców mimo niedoróbek niskiego budżetu oraz schematów i grzechów, obciążających większość świątecznych propozycji, Make the Yuletide Gay ogląda się wartko i przyjemnie, w dużej mierze dzięki entuzjazmowi samych twórców, w tym przede wszystkim trójki młodych aktorów. Idealna propozycja na miły, gwiazdkowy wieczór dla wszystkich, u których tubalne 'ho-ho-ho’ nie powoduje jeszcze kompulsywnego skrętu kiszek.
Galeria fotosów z filmu:








Make the Yuletide Gay
komedia, USA 2009, 89′
scenariusz i reżyseria: Rob Williams
wystepują: Keith Jordan, Adamo Ruggiero, Kelly Keaton, Derek Long, Hallee Hirsch