Jeśli wtyczka wyszukiwania na blogu oraz google nie kłamią, to z tym panem nie mieliśmy dotąd w tym miejscu przyjemności. Głównie dlatego, że Matt to nie nasza bajka, nawet jeśli obnażone męskie ciała występują w jego klipach w nadmiarze, to akurat w tak nadmuchanych okazach nie gustujemy. Rzewne ballady wyśpiewywane na białej kanapie tudzież romantyczne plumkanie do czarno-białych kadrów jakoś średnio nas porusza, choć też niewiele różni się od plumkania Edyty Górniak, a przynajmniej tematyzuje wzruszenia pożycia męsko-męskiego.

Tym razem jednak Zarley poruszył w nas struny czułe na dyskotekowy groove z zamierzchłej epoki. Kawałek w swej skoczności całkiem udany, z barwnym i dość zabawnym klipem włącznie:

[youtube https://www.youtube.com/watch?v=kMXwix9kRJQ?rel=0&w=560&h=315]

 

Komu na widok podrygującego ciężkiego i włochatego bolo nóżkę poruszyło – tu do pobrania miksy powyższego (w klipie użyto wersji Cahill Radio Edit). Miłego poświątecznego tygodnia!