Dzięki bogu za radia internetowe i wszelkie tego typu wynalazki. Ochłonąwszy nieco po paradowych wrażeniach, odczułem pustkę muzyczną, którą skrupulatnie wypełnił last.fm. O ETO (projekt niemieckiego dj’a Voltaxx) pisałem już tutaj w kontekście gejowskiego teledysku, pokazałem nawet jego tors. Teraz powróciłem do niego w szerszym wymiarze ubiegłorocznej płyty, i przyznam: oderwać mi się trudno. Nowoczesna syntezatornia, czerpiąca co najlepsze z klasyki gatunku (czyli z lat 1980.): sporo w tym Erasure, Commodores, tu i ówdzie Depesze, tam trochę Yazoo, Camouflage, New Order i inne zespoły nowej fali. Ale elektronikę jeszcze trzeba umieć zaprogramować – ETO nie epatuje ewidentnymi rozwiązaniami. Różnorodne kawałki cechuje przede wszystkim melodyjność, ślicznie wyśpiewana miłym i pewnym, nieco matowym głosem, w wyższych partiach przywodzącym czasem na myśl Tracy Horn. Zgodnie z tytułem płyty, Plastic Poetry, teksty lirycznie i zręcznie podchodzą do tematyki relacji uczuciowych, głównie w kontekście niespełnienia, odbiegając mimo wszystko od sztampowych metafor i przemyśleń na poziomie nastolatki w stylu 'don’t go away’.
Ciekawe tylko, ile w tym wszystkim studyjnej realizacji, a ile natury. Nausznie będą mogli się o tym przekonać uczestnicy zbliżających się parad CSD w Kolonii i Sztokholmie.
http://www.box.net/static/flash/box_explorer.swf?widgetHash=lfr0b6y0oc&v=1