Przepis na nieudany plakat renomowanego wydarzenia gejowsko-lesbijskiego w stolicy dużego kraju środkowoeuropejskiego:
- wziąć niedoświetloną, szaro-błękitną fotkę Pałacu Kultury, zrobioną spod śmietników przy Rotundzie PKO, utrzymaną w estetyce pocztówek z późnych lat siedemdziesiątych;
- na tak spreparowanym, szaroburym tle umieścić w warunkach studyjnych troje modeli, prezentujących (i reprezentujących) typy od czapy, które nikomu z niczym się nie skojarzą, a już na pewno nie z gejami i lesbijkami (sory, ale nagi tors nie uprawomacnia każdej imrezy jako pedalskiej);
- w świadomości braku jasnego przekazu do grupy docelowej śmignąć dodatkowo po niebie tęczowymi torpedami;
- sięgnąć po fikuśnie prowokacyjne hasło, nie przystające ostrością do niczego, co powyżej, za to w reakcji przeciwników akcji gwarantujące, że przychodząc na imprezę adresaci komunikatu akurat będą mieli się czego obawiać;
- nie zapomnieć o zareklamowaniu przy okazji komercyjnych imprez, które zapewne całość sfinansowały, dekomponując przy tym dodatkowo kompozycję obrzydliwą fioletową czcionką rodem z imprez metalowych, która – jak wszystko – nie przystaje do całości;
- uprzedzić dezaprobatę niehomoseksualnej większości społeczeństwa i w pojednawczym geście wyręczyć furiatów od rękoczynów poprzez wkomponowanie a priori w dzieło rozbitego jajka, które przynajmniej nie zasłoni żadnej z kluczowych informacji;
- brak spójności powyższej koncepcji oraz pojęcia, jak zostanie odebrana, podkreślić nietrafioną inauguracją dzieła, w postaci niemrawego happeningu z udziałem kilku znanych osób, najlepiej w budynku jakiejś szacownej instytucji.
Fundacja Równości w ostatnich latach jak nie Palikotem nas zdzieli, to jajkiem. O kontekście politycznym rzucania nabiałem poczytacie dość u osób, które obnażyły miałkość tej koncepcji tu i tu. Mnie osobiście powala bezpłciowość strony koncepcyjnej i estetycznej.
Co to za przebierańcy na tym plakacie, i kogo właściwie mają uosabiać? Pióra z tego co wiem na paradach nosi się w tyłku, nie na głowie. Państwo z lewej gibają biodrami z wdziękiem studyjnych modeli, maturzysta nie tylko się nie lęka, ale najwyraźniej w ogóle niewiele myśli.
Do tego papieskie hasło. Pomijając, jak zostanie odebrane w kontekście ‚marszu europederastów’: jak ten plakat ma zachęcić kogokolwiek do czegokolwiek, skoro brak lęku wyrażać mają na nim trzy osoby upozowane w kompletnie pustej przestrzeni, w kontekstualnej próżni?
Hasło pod tym plakatem powinno brzmieć chyba: dziw nad dziwy, przyjeżdżajcie do Warszawy, jedynej europejskiej stolicy, w której w ogóle nie ma ludzi ani samochodów, ani w ogóle niczego, bo samolotowe desanty codzień rano rozpylają w jego centrum wielobarwną mieszankę toksycznych odpadów radioaktywnych.
Ale najlepsze na koniec: jajko. Jakie to dowcipne od razu umieścić je na plakacie, bo i tak przecież obrzucą. W dodatku pozbawione wyjaśnienia (jak choćby wczoraj w Muzeum), żółtko rozmazuje się brzydko po grafice nie tylko estetycznie, ale także jako metafora. Nie zostało niestety opatrzone opisem: „ostatnie jajko rzucone w pedała w tym kraju” (co zresztą byłoby ewidentną nieprawdą). Co z tego zrozumieć mają zwykli przechodnie, nie czytający doniesień prasowych, o cudzoziemcach już nie wspominając? Czy atutem dobrego plakatu eventowego nie jest prosty przekaz, nawiązanie do imprezy i zachęcenie do niej?
Krótko mówiąc: ani to nie wygląda, bo misz-masz bez wyrazu; ani nie przemawia, bo skierowane do nikogo. W kilku miejscach pomyślano o dużo za dużo, za to brakuje myśli tam, gdzie być powinna: u podstaw. Czy muszę komentować, że organizatorzy tegorocznego Europride zarzekają się, że nie widzieli wcześniej ‚dzieła’, które ma być wizytówką ich (w dużej mierze jednak i dla wielu – komercyjnego) przedsięwzięcia?
to wiele wyjaśnia, acz niewiele zmienia.
PolubieniePolubienie
Nie będę się odnosić do oceny happeningu czy plakatu, ale do jednego muszę, bo akurat to wiem na 100 proc.
Zdjęcie nie było „nakładane” czy „sklejane” z dwóch fotek. Było autentycznie robione koło 5 nad ranem.
PolubieniePolubienie