Dzięki za celebrację gejowskiej miłości, też Cię, KiKi, kochamy.
Ale wyświetlania Twoich kolejnych megalomańskich teledysków odmawia nawet mój pedalski komputer. Może to kara za to, że nie czatowaliśmy przy monitorze, z drżeniem kolan oczekując na moment premiery, by zaliczyć jak najniższą cyferkę oglądaczy ma youtube w skali globalnej? Może skutek oporu wobec pokrętnej myśli, że kiedy Aguilera nawiązuje do klasyków, to „bezczelnie kopiuje” i staje się pośmiewiskiem, za to LG zawsze „twórczo oddaje hołd” i kochają ją miliardy? A może po prostu serwery gigantów są tak przeciążone przez chętnych, że już za chwilę nikt nie będzie w stanie obejrzeć tego klipu do momentu, w którym zaczyna się (nienajlepsza zresztą) piosenka-zrzynka? Zresztą: kogo to tak naprawdę obchodzi…?
W związku z tym nie linkujemy, odszukanie namiarów do najnowszej produkcji Stefanii nie powinno nastręczać najmniejszych trudności – jest wszędzie. Zachwyty też, więc nie napiszemy nawet, czemu nas nie zachwyca: wystarczy zamienić wszystkie och-i-ach na znudzone wywracanie oczami do sufitu.
Dziadziejemy.