Czy to Madonna i jej disco-rytmy z lat 90.? Czy to Beth Ditto i jej pulchne nóżki? Czy to Gorillaz i ich animowane Frankensteiny?
Wszystkiego po trochu. Studio Killers to tajemniczny, duńsko-fińsko-brytyjski twór producencki, póki co kryjący się wzorem Damona Albarna & Co. za kreskówkowymi postaciami: dittoidalnej wokalistki o krągłych kształtach i sprężystych piersiach, której towarzyszą niezidentyfikowane futrzaki za konsoletą, ani chybi teleportowane do XXI wieku z Nowego Jorku złotej ery house.
Prawdziwi twórcy i wykonawcy mają się ponoć ujawnić, o ile tylko ktoś prawidłowo zgadnie ich tożsamość. Nam nie będzie to spędzać snu z powiek, w przeciwieństwie do debiutanckiego singla grupy, który od wczoraj wieczór nie schodzi z naszej playlisty. Muzycznie i wizualnie klip przywodzi mnóstwo pozytywnych skojarzeń, a refren przetykający rapowane zwrotki po prostu powala.
A komu nie w smak takie klimaty muzyczne, niech doceni chociaż urok animacji o ostatecznym starciu postemancypacyjnej bojowniczki w kapelutku z robotycznym bramkarzem ulubionego klubu: